piątek, 20 lutego 2015

Podsumowanie tygodnia

Witam Was piątkowo,

karnawał za nami, rozpoczął się Wielki Post, czas wyciszenia, refleksji, ale tez czas oczekiwania na najważniejsze katolickie święta - Wielkanoc, która kojarzy mi się z wiosną, radością, nowym życiem ...
Lubię święta wielkanocne, właśnie za to że są takie wiosenne. W domu nie szaleję z dekoracjami świątecznymi, bo okres wielkanocny trwa bardzo krótko i te wszystkie zajączki, kurczaczki, jajeczka nie zagrzeją długo miejsca na "wystawie". Stawiam głównie na zieleń, kwiaty, naturalne ozdoby (czyt. patyki) itp.
W mojej głowie powoli też zrodziły się pomysły. A zaczęło się tak niewinnie.
Czekając na zakończenie treningu syna, dla zabicia czasu wdepnęłam do Praktikera, rzadko tam bywam bo jakoś nie kojarzy mi się ten sklep za dobrze. W kąciku na półce z przecenami wypaczyłam świetny dzbanek za całe 7,50 zł - musiałam go oczywiście mieć. Dowiedziałam się, ze dzień wcześniej z tej serii były jeszcze konewki, garnki i coś tam jeszcze... ale dzisiaj ostał się jeno on, więc go przygarnęłam:
 
                                           (Ma taką delikatną zieloną obwódkę na dole)

Wtedy zastukało mi w główce, że w osiedlowej B. widziałam ściereczki i inne tekstylia kuchenne z taką sama obwódką, wtedy nie przykuły mojej uwagi, bo do niczego mi nie pasowały, ale teraz - przecież mam dzbanek! Wdepnęłam do B. i mam dwie ściereczki w stosownym kolorku, rękawicę i łapkę kuchenną, a że po drodze było PEPCO to mam jeszcze dwie miseczki w soczystej zieleni i puszkę na  .... , a na Allegro dokupiłam jeszcze dwa króliczki. Jestem gotowa do Wielkanocy (pod względem dekoracyjnym oczywiście). Obiecałam sobie, że nic więcej nie kupię (postanowienie wielkopostne!), do tego dodam trochę zieleni naturalnej rzeżucha, owies, kilka cebulek hiacyntów, krokusów, żonkili i gotowe. Przynajmniej ten temat mam z głowy ;) 
Jak widzicie w te święta zrezygnuję z pasteli, które tradycyjnie były na wiosnę w kuchni, po świętach coś wykombinuję w różu, bo mam pomysł na trochę szyjątek, ale to jak wystarczy mi czasu.



Ponieważ piszę bardzo nieregularnie, nie zawsze mam tematy, a raczej wenę twórczą, postanowiłam robić takie małe podsumowania tygodnia ... Będzie dla potomnych ...

W tym tygodniu były jeszcze echa Walentynek. piekłam walentynkowe muffinki, na walentynkową dyskotekę w szkole moich synów. Była to prawdziwa fabryka, prawie 120 muffinek o różnych smakach. Kuchnia też mimo bałaganu roboczego miała lekko walenetynkowy wygląd :)


                          
                            (Przepisy z internetu ze sprawdzonych blogów i stron internetowych)





A na moich parapetach wciąż trwa walka wiosny zimą, Gwiazda Betlejemska oszalała, wciąż jest ładna (nigdy u mnie tak długo nie stała, zawsze opadały z niej liści), nie mam sumienia jej wyrzucić, ale hiacynty i prymulki tez mają swoje miejsce, a w donicach zasiane ziółka (pomysł z puszkami nie mój, znalazłam go na różnych blogach)  





U starszaka w pokoju zwisły wreszcie dwie grafiki (wydruk hand made), lubię ten jego pokoik (gdy go wysprzątam :)



Ta ściana mnie przeraża, czy wy tez tak macie?


W salonie na stole wykorzystałam aranżację tacowo-świecową po inspiracji od Beatki z bloga Smak życia uzupełniona bukietem róż od osobistego Walentego :)

    

A to zdjęcie z okazji Międzynarodowego Dnia Kota (17 lutego) :) 
Moja PESTKA:

Niby nic się nie działo w tym tygodniu, a taki długaśny post wyszedł :-)
Pozdrawiam Was serdecznie w ten słoneczny piątek.
Do następnego razu
Dorota J.

piątek, 13 lutego 2015

Ferie, zima - a u mnie cisza

Witam Was serdecznie,
i znowu zamilkłam na blogu, ale tak to już jest, gdy w głowie pomysły na posty, tematy, dekoracje, to zawsze coś stanie na przeszkodzie.
Niby u nas ferie, mniej obowiązków, brak konieczności ogarniania tematów okołoszkolnych, a ja wcale nie mam więcej czasu. Choróbsko dzieciaka najmniejszego nieco pokrzyżowało nam plany, starszyzna musiała zostać w domu i pojawił się problem organizacji czasu, aby chłopcy nie przewrócili domu do góry nogami, a chwilami było już blisko :)
Kino, lodowisko, spacer, kręgle ... co można więcej zaoferować mieście.
Ale na szczęście (dobrze że dzieci tego nie czytają) ferie dobiegają końca i od poniedziałku wszystko wróci do normalności, a ja czasu jak nie miałam, tak mięć nie będę ;)
Muszę się Wam przyznać, że posty piszę głownie w pracy, gdzie nikt nie zagląda mi przez ramię z pytaniem: Mamo, co tam tyle robisz? To w ramach przerwy śniadaniowej oczywiście ;)
Ostatnio jednak wiele się dzieje, początek roku, sprawozdania do GUS, bilanse, rozliczenia itp.
No i się nie dało .... :(

Ale podzielę się dzisiaj z Wami kilkoma momentami z życia:
Zima była u nas krótko (cały 1 dzień), ale szaleństwa na śniegu zaliczone








Z racji organizowania starszyźnie czasu na feriach i zajmowania się chorym maluchem, czasu na dekoracje, ustawki, przestawki w mieszkaniu brakło. Zdjęć z domu opanowanego przez nudzące się dzieciaki Wam oszczędzę ... po przyjściu z pracy musiałam każdego dnia najpierw odgruzować dom .....

Na mojej "wystawowej" komodzie neutralne dekory, jeszcze z lekkim zimowym akcentem, toć to luty przecież:



   
Cudowne domki od Dorotki z Zielonkowego Domku, też przycupnęły chwilę na komodzie, aby docelowo zagościć w przedpokoju, gdzie pasują do mojego obrazka





 Moja "poduszkownia" na kanapie, ale tak lubię. Choć poduszki leżą w ładzie tylko nocą, gdy towarzystwo śpi :)


                        

 Wiosennych akcentów tez nie może zabraknąć (hiacynty uwielbiam), a mój storczyk znowu zakwitnął w optymistycznym kolorku:






U kuchni nadal czerwone dodatki, tak chyba zostanie do wiosny. Usunęłam świąteczne ozdoby, ale czerwona kratka została, jest sielsko, ciepło i przytulnie. W głowie mam plan co do wiosny i Wielkanocy, ale obiecałam sobie, że w dekoracyjną wiosnę wkroczę w marcu





Przepraszam, za długi post i ilość zdjęć, ale tak to jest, jak czegoś nie robi się na bieżąco.

Pozdrawiam Was piątkowo - zapowiada się słoneczny weekend, wiec życzę dużo słońca
Do następnego razu ...
Dorota J.