Witam Was serdecznie,
Długo mnie nie było, ale niestety
nieco pokomplikowało mi się życie i doba skurczyła się jeszcze bardziej. Od miesiąca jestem sama z dziećmi, bo mąż
musiał wyjechać w delegację. Praca na cały etat, dom, trójka dzieci to trochę
dużo jak na jedną głowę, ale cóż, samo
życie … Mąż przyjeżdża na weekendy, wtedy mogę nieco ogarnąć dom, ugotować co
nieco na zapas, nadrobić zaległości w spaniu, więc nawet na drobne przyjemności
brakuje czasu. A może po prostu jestem zbyt mało zorganizowana?
Trochę chorowaliśmy rodzinnie,
trochę dopadło mnie przesilenie wiosenne i nie działam za wielę w swoich wnętrzach. Z niepokojem patrzę na kalendarz, miałam tyle planów na wiosnę, domowych i tych tarasowo-ogrodowych, teraz nie wiem co z tego wyjdzie. Zobaczymy ....
Dzisiaj pokażę Wam parę drobiazgów
z salonu. Trochę śmieszy mnie to słowo, jest zbyt pompatyczne, bo salonem trudno nazwać 22 metrowy pokój, w którym szaleją dzieci, znosząc swoje skarby (tzn. robiąc ciągły bałagan), oglądamy telewizję, odrabiamy lekcje, szyjemy w razie potrzeby, a nawet rozstawiamy suszarkę ;) itp. Ale chyba w języku polskim nie ma lepszego określenia na "living room". W salonie padło na kolor turkusowy
w dodatkach (podobno bardzo modny w tym sezonie), nie żebym szła za modą, ale tak jakoś samo się ułożyło. Obiecuję zrobić zdjęcia całości, bo po powrocie
z pracy światło jest już o.k., tylko ten ciągły chaos w salonie komplikuje mi sprawę :).
W kolor turkusowy wpasował się nawet
stworek Wodolubek, którego szyliśmy razem z synem (jego był projekt) na wystawę do szkoły.
Poduszki HOME, LOVE i Keep calm …
musiałam zakupić, bo była super promocja w EMPIK (2 z cenę 1). Może to już
niemodne modele, ale kolor wpasował się super. W ogóle to mam słabość do
poduszek, które niestety często walają się po podłodze. Wiewórka od dawna króluje na Waszych blogach, a te turkusowe to z "Biedry" (zeszłoroczne) Muszę zakupić jakiś
koszt lub skrzynię, aby trzymać te nieużywane aktualnie.
Tutaj kwiaty i muffinki z Dnia
Kobiet. Nie obchodzimy jakoś szczególnie tego święta, nawet go nie lubię, bo
jako kobieta, chciałabym być doceniana cały rok, a nie tylko w tym jednym dniu.
Ale kwiaty od męża są zawsze miłe, a muf finki zawsze smaczne
….
Dziękuję za wizytę.
Dorota