poniedziałek, 23 czerwca 2014

Po weekendzie i marzenia o nadmorskich klimatach

Witam po weekendzie,

Kolejny tzw. długi weekend za nami, czas pędzi jak szalony, za tydzień już lipiec.
Pogoda nas nie rozpieszczała, chwilami wiało, lało, ale też starałam się łapać na tarasie każdy promień słoneczka. Mimo, że w piątek pracowałam, to udało mi się wypocząć, spędziliśmy czas rodzinnie - trochę pracowicie, trochę rozrywkowo, był basen, wycieczka rowerowa, grill, ale też układanie płytek elewacyjnych przez mojego M. Dom nieco ogarnęłam, bo kilka ostatnich sobót miałam bardzo zajętych i trochę zaległości się narobiło.

Jak u wielu z Was, także i u mnie w lecie pojawia się styl „nieco” marynistyczny. Zbyt wielu dodatków „marine” nie mam, kupować tez nie chcę, co by mnie M. z domu nie wyrzucił. Jednak głównie za sprawą kolorów i pamiątek z wakacji,  zrobiło się trochę wakacyjnie.

Zobaczcie same:


  
 







W słoju mam zamknięty „kawałek Bałtyku”. 



Uwielbiam morze -  to nasze polskie, zimne i humorzaste. Co roku spędzamy urlop (szumnie nazwane, ale jest to tydzień lub najwyżej 10 dni) nad Bałtykiem, nie mam stałego miejsca wypoczynku, staramy się odwiedzić jak najwięcej miejsc. Ale są takie miejsca, do których wracamy  -  dwa razy byliśmy we Władysławowie, dwa razy w Chłapowie  i w Łebie.
Co do Łeby to polecam super miejsce – Sielska Chata w Nowęcinie (www.sielskachata.pl  - nie jest to link sponsorowany). Wygrałam w tamtym roku w konkursie Green Canoe, rodzinny weekend w tym pensjonacie.  Ze względu na odległość, weekend przedłużyliśmy do  10 wspaniałych dni. Naprawdę świetne, klimatyczne miejsce, przemili gospodarze. 



A Wy, macie swoje miejsce nad Bałtykiem? Czy wolicie inne cieplejsze morza?

Pozdrawiam gorąco
Dorota

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Czerwcowo

Witam Was czerwcowo,

Czas pędzi jak oszalały, dopiero rozkoszowałam się majową zielenią, a to już blisko połowa czerwca. 
Za oknem prawdziwe lato, temperatura ponad 30 stopni, piękne słońce - uwielbiam taką pogodę.
Lubię czerwiec za jego ciepłe długie wieczory, świeżą zieleń, poranną rosę na trawniku.
Dawno nic nie pisałam, bo i o czym tu pisać, codziennie prawie to samo, praca, obowiązki domowe, dzieci i ich szkoła - ciągniemy już ostatkiem sił, ale do końca roku szkolnego jeszcze trochę : (, no i trzeba trzymać fason do końca. Marzy mi się urlop, ale na to muszę jeszcze poczekać do sierpnia ......
Gdy mam wolną chwilę, to pędzę do ogródka, tutaj wszystko rośnie jak oszalałe, a najbardziej chwasty. 
Nic jednak nie zastąpi smaku rzodkiewki, sałaty, szczypiorku z własnej grządki, no i własnych truskawek.



Wieczorem (jak to mówią moi chłopcy - gdy mam już czas dla siebie) podlewam, obskubuję, dopieszczam moje roślinki i kwiaty balkonowe. 
W tym roku postawiłam na kolor, zawsze ograniczałam się do czerwonych pelargonii, a w tym roku zaszalałam, różne kolory i gatunki - a co tam :)
Moje doniczki nie są może wyścigowe - ale lubię taki różne, trochę wyblakłe, nie pachnące już nowością - marzą mi się wprawdzie kamienne donice, ale zawsze jest coś pilniejszego ...   








 

Tutaj mój kącik na tarasiku przy wejściu - mąż mówi, że to moja świątynia dumania - szkoda że tak mało czasu mam na dumanie ....


Moja rabata różana - moja duma ....


A tutaj efekt nocy z soboty na niedzielę - pierwsze w tym roku przetwory - dżem truskawkowy. 
Sezon przetworów domowych uważam za otwarty.


Poniżej kilka zdjęć z sobotniego popołudnia. Spędziłam go ze starszymi chłopcami na Pikniku Odkrywców - bardzo fajna coroczna impreza, na której można zobaczyć, dotknąć, posłuchać fajnych rzeczy, a ponieważ chłopcy interesują się nauką w każdym z  względzie, lubią takie imprezy.

Mały pasjonat lotnictwa, biologi, oraz doświadczeń fizycznych i chemicznych (oby mu zapału nie brakło):






Konrad, zauroczony karaczanem madagaskarskim, obszedł przy okazji kilka pobliskich sklepów zoologicznych w poszukiwaniu takiego "robala". Straszy mnie, że sobie takiego sprawi   - nie wiem czy będę miała coś do powiedzenia w tej kwestii.



Pozdrawiam Was serdecznie
Dorota