czwartek, 10 grudnia 2015

Mój "Grudniownik"

Witajcie,
czas biegnie jak szalony, chciałoby się zwolnic nieco w Adwencie, ale cóż, życia nie da się zatrzymać. Praca, dom, szkoła, przedszkole ....
To już połowa Adwentu - radosnego okresu oczekiwania  - i taki jest nasz tegoroczny Adwent - cichy, skromny, ale rozświetlony lampionami, świeczkami ..... 
 
Wiem, że wiele z Was robi piękne pamiętniki - "grudniowniki", w których zatrzymujecie chwile, związane z chyba najpiękniejszym okresem w roku.
Ja z tych  "scrapujących "nie jestem,  umiejętności i czasu mi brak.
W tym roku postanowiłam uwiecznić piękne chwile adwentowe na zdjęciach i na blogu. Miało być oczywiście udokumentowanie każdego tygodnia Adwentu, ale wyszło jak wyszło.
Już długo mnie nie było na blogu, ale podobnie jak Wy, przygotowujemy się do świąt: planowanie, sprzątanie, przygotowanie prezentów, mamy wieniec adwentowy i kalendarz, chodzimy z lampionikami na Roraty 

Poniżej kilka fotek dla udokumentowania tych cudownych chwil:

MÓJ GRUDZIEŃ

Wieniec adwentowy (a nawet dwa)  - bardzo minimalistyczne, ale gdy go przygotowywałam, walczyliśmy rodzinnie z choróbskami, a pogoda nie sprzyjała spacerom, więc zielonych akcentów brak :





P.S. Wiem, że to już dwie świeczki się palą, ale zdjęcia robiłam w pierwszych dniach adwentu.

Kalendarz adwentowy 

W tym roku uszyłam kieszonki z filcu, szyłam ręcznie, bo to sprawia mi największa frajdę:
W kieszonkach zadania, słodkości, miłe słówka:




  Najpierw przedświąteczne porządki: 



Potem drobne dekoracje, na razie delikatnie, bliżej świąt będzie ich coraz więcej




Kuchnia się delikatnie zaczerwieniła, świątecznych motywów jeszcze nie ma, ale ta sielska czerwona kratka kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem






znowu pieczemy chlebek domowy:


A i Mikołaj nas odwiedził (trochę kiczowaty, ale w tym domu mieszkają też dzieci :))



I tak nam mija ten nasz grudzień.

Niebawem dalsza część naszego Adwentu.

Pozdrawiam Was serdecznie

Dorota

środa, 21 października 2015

Iwonicz Zdrój - We dwoje …..

Witajcie,

    W ostatni weekend spełniłam jedno ze swoich  małych marzeń – spędziłam dwa dni tylko z moim osobistym M.   
W sumie od 13 lat nigdzie razem nie wyjeżdżaliśmy, rzadko nawet wychodziliśmy gdziekolwiek bez naszej gromadki w ilości 3 sztuk. Kino – seanse dla dzieci, teatr – spektakle dla dzieci, restauracja – McDonald’s  lub pizzeria itp.
     Bardzo potrzebowaliśmy takiego czasu tylko dla siebie, żeby spokojnie porozmawiać, napić się kawy, drinka, poleniuchować, po prostu pobyć ze sobą. Dzieci zostały z babcią (nie lada wyzwanie, ale postawiliśmy wszystko na jedna kartę ;) ), a my wyruszyliśmy do oddalonego od naszego miasta o ok. 70 km Iwonicza Zdroju. 
Tu spędziliśmy cudowny weekend - nikt od nas niczego nie chciał, nikt niczego nie potrzebował, niczego nie musieliśmy robić …. Cudownie!
Chociaż to tylko dwa dni, bardzo odpoczęliśmy, to też taki seans w terapii małżeńskiej - po prostu znowu odkryliśmy siebie. Czuliśmy się jak nowożeńcy – Tylko MY …. . 
Bardzo polecam taki wypad dla przytłoczonych codziennymi obowiązkami małżeństw.
     Iwonicz Zdrój to piękne, zabytkowe uzdrowisko, zbudowane na wzór uzdrowisk szwajcarskich, z zabytkową, drewnianą zabudową, pięknym parkiem zdrojowym i z licznymi okolicznymi ścieżkami spacerowymi , ze wspaniałym mikroklimatem, pijalnią wód zdrojowych, a także z doskonałą bazą zabiegowo-leczniczą.  Polecam na dłuższe i krótsze pobyty.

Poniżej kilka zdjęć (nie są świetnej jakości, gdyż było pochmurno, mglisto i dżdżysto (nam to wcale nie przeszkadzało) 

Drewniana zabudowa na głównym placu uzdrowiska:




Stare Łazienki - zabytkowa zabudowa sanatoryjna:



Hotel - Sanatorium "POD JODŁĄ"


Pijalnia wód minerlanych:




 Park zdrojowy:









Liczne domy i pensjonaty, głownie z drewna:



 Leśne źródło Bełkotka





Ot, taka reklama w ramach patriotyzmu lokalnego – promocja Podkarpacia

Pozdrawiam
Dorota

poniedziałek, 12 października 2015

Jarzębino czerwona …….. i jesienne nastroje



Witajcie jesiennie (a może już zimowo ?),

Wbrew temu co za oknem (rano zastałam widok białego puchu na dachach, trawnikach i samochodzie, no i „śliska” droga do pracy … ), dzisiejszy post będzie bardzo jesienny i kolorowy. 

Jesień to pora roku którą bardzo lubię, ale oczywiście w wersji „polska złota jesień”. 
Jesienne dekoracje nastrajają mnie bardzo optymistycznie i działają energetycznie, w sumie to chyba najbardziej (po Bożym Narodzeniu) szaleję dekoracyjnie jesienią, gdy wszelkie ozdoby są na wyciągnięcie ręki.

W tym roku jarzębina w roli głównej

W naturze  -


i w kuchennych dekoracjach -

 






wieczorem:
 


 No i ukochane wrzosy, dyńki  z własnej uprawy, latarenki i już jest bardzo radośnie:


 Na tarasiku przed wejściem jesienny misz-masz 






W kuchni wrzosy



I w salonie



 

Przy okazji chwalę się moją wymarzoną i wyczekaną  szpulą, wreszcie udało mi się taką zdobyć.
W tym roku nie zdążyłam jej „odnowić” , chyba pomaluję na biało, ale tak też mi się bardzo podoba

W kuchni powiesiłam sobie botaniczne grafiki, bardzo mi się podobały takie obrazki widziane na wielu blogach. Wpadłam na pomysł, aby zrobić sobie taki coś samodzielnie - internet, drukarka kolorowa, ramki za 3,99 z Pepco - i mam swoje ziółka.




Dziękuję, ze dotarłyście do końca.

Pozdrawiam serdecznie
Dorota