Łapiemy ostatnie kolory tej jesieni :)
Witajcie Kochane,
Dzisiejszy post bez tytułu, bo w zasadzie będzie o wszystkim i o niczym ....
Kolejny dłuuuuugi weekend za nami, muszę przyznać, że był dla mnie bardzo udany - jak mówi mój syn, "mama spełniała swoje marzenia".
Wreszcie, po długich wyczekiwaniach udało mi się odwiedzić sklep IKEA w Krakowie, od dawana pragnęłam tam być, chociaż to tylko ok. 170 km :). Czułam się jak w raju, jak w amoku chodziłam pośród tych wszelakich aranżacji, dekoracji, wszystko dotykałam, oglądałam - teraz wiem, jak czuje się dziecko w sklepie z zabawkami ...
Zrobiłam trochę drobnych zakupów, oczywiście nie wszystko o czym marzyłam znalazło się w moim bagażniku, ale i tak konto dość ucierpiało :)
W mojej torbie znalazły się latarenki, lampy, foremki do ciastek, serwetki na różne okazje, podkładki, pościel, półeczka i inne takie tam .....
Pokazywać oczywiście wszystkiego nie będę, bo dla Was, wielkomiejskich dziewczyn stałych bywalczyń IKEA to całkiem normalne rzeczy ....
Pochwalę się tylko lampą FOTO, o takiej marzyłam do kuchni, chciałam jej większą wersję, ale M. nie zaakceptował, teraz widzę, że chyba większa wyglądałaby lepiej, ale może następnym razem ?
Teraz lampa nawiązuje kolorystycznie i fakturowo do lodówki, zmywarki, zlewu, okapu, relingów itp. no i mnie się zdecydowanie bardziej podoba.
i zapalone światło:
Nowe foremki na ciasteczka musiały być wypróbowane, więc wczorajsze popołudnie spędziłam z najmłodszym synkiem piekąc ciasteczka-zwierzaczki. Jednak najwięcej radości Maksiu miał przy "przybijaniu pieczątek", oczywiście praca szła dość wolno, co drugie ciasteczko, musiał trafić do ponownego przerobu, ale czego się nie robi dla uśmiechu dziecka ....
Nie zabrakło tez rogali świętomarcińskich ..... Obżarstwu nie było końca
A teraz salon ....
Zauważyłam, że jeszcze nie chwaliłam się moimi COTTONBALLLIGHTS, nie wiem jak to możliwe, przecież są cudowne, stwarzają cudowny klimat, szczególnie wieczorem ...
w dzień
i wieczorem
A to moje wieczorne klimaty - do tego ogień w kominku, herbata z cytryną, M. przy boku i do szczęścia nic więcej nie potrzeba ...
Uwielbiam zapalone świece, choć mój M. mówi że czuje się jak na Wszystkich Świętych, ale co ma ze mną zrobić - musiał się przyzwyczaić, zawsze powtarza, że mógł trafić gorzej :)
Na koniec jeszcze małe DIY - ubranko dla lampki
Pokazywałam kiedyś lampkę z B. za cale 13 zł. do mojej sypialni, była biała, plastikowa i nie prezentowała niczego specjalnego, ale z braku laku ....
No i wpadłam na pomysł aby uszyć jej ubranko, osłonkę na abażur - wolny wieczór, maszyna, kawałek materiału i stworzyłam takie coś ... Może nie jest to perfekcyjna robota, ale moja własna i to mnie cieszy,
Zobaczcie same, może jak trochę poćwiczę to zbliżę się nieco do waszych perfekcyjnych dzieł ..
To tyle tego poweekendowego listopadowego misz-maszu
Pozdrawiam Was ciepło
Dorota