Witam Was,
miał być post zaraz po weekendzie, ale zanim się obejrzałam już środa.
Letni czas ucieka mi przez palce, ale nie próżnuję, zamykam w słoikach smaki (i zapachy) lata.
Na pytanie, z czym kojarzy mi się lato, odpowiadam bez wahania: z zapachem ogórków małosolnych.
Na bieżąco robię takowe w glinianym garnku i jemy je bez opamiętania.
Robię też przetwory - po truskawkach przyszedł czas na powidło agrestowe, wiśnie w syropie i sok wiśniowy. Takie domowe przetwory są niezastąpione - wiele moich koleżanek dziwi się, że mi się chce, bo przecież wszystko można kupić w sklepach i nierzadko wychodzi taniej, ale mi się właśnie chce.
Może jestem nienormalna, ale taki widok słoiczków stojących równiutko w spiżarni wywołuje moją wielką radość i .... dumę.
Dzisiaj zamierzam robić wiśnie w rumie - podobno przepyszne, zarówno owoce do deserów i ciast (dla dorosłych), jak i "soczek".
Zmieniłam też co nieco wygląd kuchni, po wiosennych kwiatach i pastelach przyszedł czas na błękit - taki trochę marynistyczny, trochę grecki wygląd. Błękit wnosi powiew chłodu i świeżości do pomieszczenia. Zmieniłam zasłonki, obrus, dodałam parę elementów niebiesko-białych z kroplą czerwieni i już jest inaczej. Lubię takie drobne zmiany. no cóż tak już mam ....
Zrobiłam sobie również wianek podglądnięty na blogu Biankowe Pasje (biankowepasje.blogspot.com) (za zgodą Autorki - dziękuję). Taki marynistyczny akcent - miał zawisnąć na tarasie, ale tu mi się fajnie wpasował.
Poniżej jeszcze zdjęcia z niedzielnej rodzinnej wycieczki do Sołonki - małej miejscowości tuz obok Rzeszowa. Są tu źródła solankowe i od niedawna stworozno coś na kształt tężni, gdzie słona woda spływa po kamieniach., a w powietrzu unosi się jod - to tak dla zdrowotności.
Pozdrawiam Was serdecznie
Dorota
Dorotko :) Ale wywołałaś u mnie cudowne wspomnienia...W Sołonce mieszka moja ciocia , obok z nią sąsiaduje Baryczka skąd pochodzi moja mama . Całe moje dzieciństwo to Baryczka , Sołonka , Blizianka , Niebylec , Połomia . Moje serce i myśli są tam ciągle , Mam do tych miejsc ogromny sentyment i przyjaciół z dzieciństwa . Jeśli chodzi o przetwory to rób , są niezastąpione , a takich domowych bez dodatków nie kupisz w żadnym sklepie , są zdrowsze dla dzieci , dla Twojej rodziny. Pozdrawiam Cię serdecznie :) Dorota :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że nasze ścieżki się krzyżują choćby wirtualnie :). Mój mąż pochodzi z Konieczkowej - pewnie też coś Ci to mówi, a z Połomii i Baryczki mam kilku fajnych kolegów z pracy. Piękne okolice, moje dzieci uwielbiają spędzać wakacje u babci, w tych okolicach są wspaniali ludzie.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Dorota
W Konieczkowej byłam na festynie :) Tęsknie za tą okolicą :)
UsuńPięknie w błękicie Twojej kuchni, ogórki małosolne uwielbiam choć dopiero robiłam 2 razy w tym roku :( A wiśniowy dzień mam mieć jutro, jeśli siły pozwolą, a i wianeczek uroczy, pozdrawiam!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję - zdrówka i sił życzę !!!!!!
OdpowiedzUsuńDorota
Błękity bardzo lubię!
OdpowiedzUsuń:)
A jak ja się napawam widokiem spiżarni :)) uwielbiam to! i też ciągle coś pakuję do słoików, nie ma nic pyszniejszego ponad swoje :)) mnie też się dziwią,że mi się chce, ale widocznie nie znają smaków lata zamkniętych w słoiczkach :))
OdpowiedzUsuńTeż robię ogórki na bieżąco...
OdpowiedzUsuńUwielbiam domowe przetwory. Nie tyle co jeść, a podziwiać je w spiżarni, zwłaszcza wczesna jesienią. Piękne lato u Ciebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Iza
Powidła agrestowe... mmm, nigdy nie jadłam i nigdy nie robiłam. Prezentują się w tych słoiczkach całkiem dostojnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Małgosia M
Aby móc piękniej żyć... http://whitepinkinspirations.blogspot.com/